Stowarzyszenie Turystyczne Oceanicus. Wakacyjne spływy kajakowe i weekendowe wypady na kajaki przez cały rok

Relacja: Jeziorka

Termin: 12 września 2009

kiero: Mateusz Popiołek

Ostatni tydzień był więcej niż ładny. Słoneczna pogoda zachęciła nas (w składzie Łukasz, Kasia, Marta, Justyna oraz niżej podpisany) do wybrania się na kajaki. Wybór trasy należał do mnie...

Coś bliko, na 3-4 godzinki płynięcia, ale tak, żeby dać sobie w kość... Wybór - Jeziorka. Ktoś pomyśli, że to nudne, bo ile razy można płynąć tę samą rzeczkę? Ale odcinka przed Bogatkami jeszcze nie płynęliśmy (no dobra, ja płynąłem jakoś w maju zeszłego roku...)

Trasa - Lesznowola - Łoś, z ewentualnym przedłużeniem do Bogatek. Już na starcie okazało się, że zamiast w Lesznowoli, zaczniemy gdzieś dalej... Powód - młyn (czy też inna budowla) nie wyglądał zbyt zachęcająco, zwłaszcza w kontekście wcale świeżych śladów po pożarze. Samo zejście do wody też nie należało do miłych, a okoliczni mieszkańcy nie bardzo potrafili wskazać jakiekolwiek inne. No to nic - znajdziemy inne:)

I znaleźliśmy. W miejscowości Gościeńczyce. Przy okazji okazało się, że nasz pierwotny plan płynięcia Jeziorki powiększył się o rzeczkę Kraską (chociaż okoliczna ludność nazywa ją Praską - albo może po prostu pytanie osoby pod sklepem spożywczo-monopolowym 24h nie jest najlepszym źródłem informacji? :) Ale dotychczas mnie nie zawodziło :)

Rozstawianie samochodów - Łukasz upiera się, żeby zostawić jeden w Łosiu i drugi dopiero w Bogatkach. Mnie to dziwi, bo przecież do przepłynięcia mamy tylko 9km do Łosia i dalsze 5 do Bogatek. No, ale nie ma problemu - są trzy samochody, można je rozstawiać. Pomysł Łukasza był naszym błogosławieństem później...

Schodzimy na wodę. Już po 100 metrach musimy wyjść i przeciągnąć się przez stertę gałęzi. To był przedsmak tego, co nas czekało. Na całej długości rzeki zwałki, zwałki i jeszcze raz zwałki. W sumie to o to nam chodziło - plan dania sobie w kość wykonaliśmy w 200 procentach!

Po kolejnych 200 metrach wpływamy na Jeziorkę. Mijamy ruiny młyna w Dobrzenicy (w środku w stawie młyńskim kąpało się stado kaczek, a widać je było przez zawalony mur - mający w oryginale 3 metry!) Przedzieramy się przez chaszcze, przez zwalone drzewa. Czasami (rzadko) uda nam się nieco szybciej powiosłować po terenie wolnym od przeszkód - ale wtedy mamy zawsze masę roslin wodnych.

Na brzegach widać już jesień. Pogoda jednak dopisała - mimo porannego deszczu kilka razy nawet świeciło słońce. Po 3 godzinach płynięcia robimy przerwę w Prażmowie. Czyli zaledwie po 4 km płynięcia! Wynik dobry, nie sądzicie? :) Po posiłku, pełni energii... skaczemy zastawkę w Zawodnym - zabawa przednia. Zwłaszcza, że kajaki pikowały pionowo w dół - zrobiłem w końcu świeczkę w Deliriusie :)

Wreszcie pojawia się przed nami nasz wytęskniony most kolejowy... I co z tego? Jesteśmy juz ocraz bardziej zmęczeni... Wreszcie, przed godziną  5 podejmujemy decyzję - trzeba już kończyć. Przedzieranie się przez drzewa pochłonęło ogromną ilość energii, mimo jej uzupełniania (batoniki, kanapkl) mamy już po trochu dość. Dziewczyny chiałyby płynąć dalej, ale w końcu godzą się kończyć - trudna decyzja, bo zostało nam już tylko 1,1 km (w linii prostej) do samochodu w Łosiu. Ale z drugiej strony - te 1,1 km moglibyśmy płynąć i 1,5 godziny. A we wrześniu ciemno robi się nieco szybciej.

Tak oto krótka wyprawa na 3-4 godzinki zamieniła nam się w płynięcie 7 godzinne prawie. Z Łukaszem odnaleźliśmy samochody, wrócilismy do dziewczyn zostawionych na brzegu rzeki na polu, załadowaliśmy kajaki i do domu.Szkoda tego kilometra, ale już chyba rzeczywiście, byliśmy mocno wyczerpani.

Nie narzekamy jednak. Jeziorka jest ładna - chociaż wydaje nam się, że o tej porze roku mocniej zamulona niż na wiosnę. Czy to po lecie taki stan rzeczy jest (nawozy z pól?) czy nam sie tylko wydaje? Także poziom wody w Jeziorce nie sprzyjał - gdyby było chociaż kilka centymetrów więcej - połowa przeszkód nie byłaby problemem... A tak - mieliśmy okazję poćwiczenia technik zwałkowych i pomocy na takiej zeczce - wzajemnie się przeciągając po drzewach, wspinając się na kłody :)

Zdjęcia

PS Po drodze zdążyłem jeszcze odłupać kawał zderzaka - więc jak ktoś ma namiar na egzemplarz tylnego zderzaka do Forda Escorta, rocznik 1997, HB, nielakierowany, bez większych zniszczeń na nim i bez wyraźniego "paska" na nim (jak w modelu 95), to ja bardzo chętnie :)

Kwiecień - 2024
PoWtŚrCz PtSoNd
1234567
891011121314
15161718192021
22232425262728
2930